Po południu w Inostrannoj Komisji Związku Pisarzy – spotkanie z „aktywem” moskiewskich polonistów i tłumaczy. Wbrew zapowiedziom, że spotkanie będzie miało charakter towarzyski, wszyscy snadź oczekiwali mego „wystąpienia” czy odczytu. Wchodzili nie witając się ze mną i zasiadali przy zielonym stole. Przeważnie zresztą kobiety – stare i młode. Starałam się rozładować ten nastrój humorem i lekką rozmową.
Podobnie jak w „Inostrannoj litieraturie” bardzo wypytywano o nasz grudniowy Zjazd. Odpowiadałam niezmiennie, że Zjazd był sprawozdawczy, że sprawa cenzury wynikła na nim w sposób naturalny, że wszystkie przemówienia na ten temat były świetne itp. Tu stopniowo zorientowałam się, [że] wszystkimi pytaniami na temat Zjazdu rządzi pragnienie usłyszenia szczegółów o tym, jak Polska walczyła o wolność słowa. Badając grunt opowiadam wszędzie historię niedopuszczenia do druku mojej „Gwiazdy zarannej” w Berlinie Wschodnim. Zaczynam od Dieckmanna i rozpoznania jego zdolności, mojego przyczynienia się do jego pobytu w Polsce. Potem o krzywdzie, jaka go spotkała przez niedopuszczenie jego przekładu do druku. Wreszcie o ucieczce Levy’ego na Zachód i o jego głoszeniu przez radio, że jedną z przyczyn jego wyemigrowania była niemożność wydania „Gwiazdy zarannej”. Otóż w całym tym opowiadaniu polonistów moskiewskich interesowało tylko jedno. Jak „zdobyć sympatię pani Dąbrowskiej, żeby wyjednała nam wyjazdy do Polski”. Zrazu nie zorientowałam się też, co znaczą natarczywe pytania, czy moja podróż do Moskwy ma charakter prywatny? Wreszcie rozpoznałam: dyktowane były przez zazdrość, buntowniczą zazdrość, że oto z Polski można wyjeżdżać prywatnie. Pytano mnie też, co myślę o Kafce i czy czytałam... „Cmentarze” Hłaski. Wiedzą wszystko o Kafce i Hłasce. Inna Rosja. Rosja „przyjaciół Moskali” otwarła ku mnie na chwilę swe tajemnicze, a przecież ludzkie oczy.
Moskwa, 20 stycznia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.